Gdy szef szkoły jazdy z Poznania odwiedził Gruzję po raz pierwszy, doznał głębokiego szoku. Jako doświadczony instruktor i kierowca przecierał oczy ze zdziwienia na to wszystko, co działo się na tamtejszych drogach.
Gruzińscy kierowcy wykazywali się większą finezją niż polscy. W zasadzie nie obowiązywały żadne formalne zasady, ale prawo silniejszego. I tak na skrzyżowaniach, jednokierunkówkach czy rondach pierwszeństwo miał ten, kto jechał większym autem.
Jak ważny jest dobry kurs w szkole jazdy w Poznaniu, przekonał się kierowca z Polski, który przeżył chwile grozy. Otóż było już po 23.00, gdy Piotr wjechał ciężarówką w najdłuższy w Niemczech tunel autostradowy w Turyngii, liczący 8 km długości. Na lawecie wiózł dziewięć aut i nic nie zapowiadało dantejskich scen, które chwilę później się tam rozegrały.
Gdy był w głębi tunelu, nagle usłyszał huk, jakby strzeliła opona. Zjechał do zatoczki i sprawdził, co się dzieje. Okazało się, że płonęło koło lawety. Niewiele się zastanawiając, chwycił gaśnicę, którą zdołał tylko przygasić pożar. Chwilę później ogień wybuchnął z nową mocą, kolejno zajmując wiezione na lawecie auta…