Bardzo ciekawym doświadczeniem — relacjonuje szef szkoły jazdy z Poznania — jakie zdobyłem w 2018 roku, była podróż do Rosji. Wprawdzie był to tylko obwód kaliningradzki (obecnie królewiecki), o którym wielu Rosjan mówi, że to nie jest prawdziwa Rosja, więc do dzisiaj nie jestem pewien, czy poruszałem się po drogach Rosji, czy też nie.
Jeden z moich stałych klientów, którego do dziś obsługuje moja firma transportowa BUS S LINE, wpadł na pomysł, aby zorganizować wycieczkę do ówczesnego Kaliningradu. Już samo planowanie podróży wzbudzało bardzo wiele emocji, ponieważ nikt z naszej grupy nie wiedział, czego możemy się tam spodziewać.
Zaczęliśmy od załatwiania formalności. Rosja nie jest członkiem UE i strefy Schengen, więc musieliśmy pobrać zieloną kartę, wyrobić sobie wizy elektroniczne oraz zarejestrować przejazd autokaru. Formalności okazały się niezbyt skomplikowane. Ruszyliśmy w nocy, gdy w Polsce zaczynał się długi weekend związany z 11 listopada, czyli Narodowym Świętem Niepodległości.
Biorąc pod uwagę nasze historyczne zaszłości, ciężko sobie wyobrazić lepszy termin wyjazdu niż właśnie 11 listopada. Ale cóż, życie lubi płatać figle… Wczesnym rankiem w to symboliczne święto byliśmy już na granicy z zamiarem „podbicia” Rosji. Odprawa po polskiej stronie odbyła się bez większych problemów i kolejek. Sprawdzono paszporty i życzono nam przyjemnego pobytu.
Problemy pojawiły się po stronie rosyjskiej. Pomimo braku kolejek na granicy w pierwszej kolejności zostałem poproszony o okazanie dokumentów związanych z transportem osób. Następnie musiałem złożyć pisemną deklarację, że zarówno ja, jak i cała nasza wycieczka nie przewozimy niedozwolonych towarów.
To jeszcze nie koniec niespodzianek. Otóż otrzymałem regułkę do przepisania cyrylicą. Chyba po raz pierwszy od czasu ukończenia szkoły średniej musiałem przepisać tekst w tym alfabecie. Formułka ta była tylko w jednej wersji językowej, tak więc nie wiem, jak z nim sobie poradzili ci wszyscy, którzy nie pamiętali rosyjskiego ze szkoły. Chociaż w moim przypadku nie obyło się bez trudności, udało się go przeczytać i zrozumieć. Oczywiście nie był to wysokoprocentowy kredyt ani inny cyrograf. Przepisałem go więc bez obaw, co uznałem za pierwszy wielki sukces.
Następnie poproszono nas, abyśmy poczekali w autokarze. Po około 30—40 minutach poszedłem zapytać, co się stało, że nadal oczekujemy na przejazd pomimo prawie pustej granicy. Zostałem zbyty i kazano nam nadal czekać.
Później sprawa się wyjaśniła i nie chodziło o skutki picia wódki. Otóż okazało się, że celnicy mieli zmianę, więc najwyraźniej zarówno tym, którzy kończyli służbę, jak i zaczynającym pracę za bardzo nie chciało się zająć autokarem. Dopiero po prawie 1,5 godziny opuściliśmy wraz z bagażami autokar, który następnie został dokładnie sprawdzony.
Kontroli poddano nie tylko nasze bagaże, ale także paszporty oraz zadano kilka pytań związanych z naszym pobytem. W zasadzie u wszystkich dało się wyczuć nerwową i niepewną atmosferę. Jak się okazało, byłem najstarszy ze wszystkich uczestników i jedynym, który pamiętał podobne kontrole na granicy polsko-niemieckiej. Dla pozostałych była to sytuacja, z którą spotkali się po raz pierwszy w życiu.
Gdy odprawa dobiegła końca, z dużym opóźnieniem ruszyliśmy w dalszą trasę. W zasadzie po raz pierwszy miałem okazję poruszać się po drogach w Rosji. Jak się okazało, ku mojemu zaskoczeniu, jakość dróg nie budziła zastrzeżeń. Autostrada była raczej pusta, a kierowcy, o których słyszałem wiele niepochlebnych opinii, okazali się kulturalni i bardzo wyrozumiali dla kierowców poruszających się na obcych tablicach rejestracyjnych.
W motelu, w którym nas zakwaterowano, było niesamowicie czysto oraz panowała naprawdę miła atmosfera. Sam Kaliningrad przypomina trochę poznański Sołacz. Poza centrum bardzo ładna architektura, ale budynki trochę zaniedbane. W centrum było dużo nowoczesnych zabudowań, restauracji czy kawiarni na bardzo wysokim poziomie.
Sam krajobraz nie odbiegał znacząco od europejskich miast z tą różnicą, że wszędzie było bardzo czysto. Na ulicach zarówno w dzień, jak i po zmroku czuliśmy się bezpiecznie. Następnego dnia postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę nad Bałtyk i tutaj było już kilka niespodzianek.
Razem z nami podróżował rosyjski przewodnik, który całkiem nieźle porozumiewał się w języku polskim i chętnie opowiadał nam o swoim kraju. Pierwsze zaskoczenie to wielkie obszary pól, których nikt nie uprawiał. Na pytanie, dlaczego stały odłogiem, uzyskałem odpowiedź, że jest to pozostałość po kołchozie i nie ma kto tych ziem uprawiać.
Drugim zaskoczeniem okazały się miejscowości nadmorskie, które wyglądały, jakby pochodziły z innej bajki. Wiele domów było starych i w naprawdę opłakanym stanie. Nie było widać nowych inwestycji, być może dlatego, że nie jest to przecież jedyne morze w Rosji, a do tego prawdopodobnie najmniej popularne.
Kolejnym zaskoczeniem były dymiące kominy. Gdy zapytałem, dlaczego ludzie nie korzystają z gazu, którego Rosja ma w nadmiarze, przewodnik odpowiedział, że chociaż Rosja dużo gazu sprzedaje, często brakuje go jej dla własnych obywateli. Do dzisiaj nie wiem, czy był to ponury żart, czy szczera prawda.
Z perspektywy czasu zastanawiam się, po co Rosji zdobycze terytorialne na Ukrainie, w Gruzji czy chociażby Naddniestrzu, skoro nie udało jej się zagospodarować swoich terenów, które aż się proszą o industrializację. Oczywiście obserwując to wszystko, człowiek zastanawia się, czy tak naprawdę wyglądała Polska przed zmianami ustrojowymi, i czy nadal by tak wyglądała, gdyby nie członkostwo najpierw w NATO, a następnie w UE.
W Rosji obowiązują różne przepisy ruchu drogowego, w tym ograniczenia prędkości, obowiązek używania świateł mijania, a także przepisy dotyczące czystości pojazdów. Istnieją również specjalne przepisy dla niektórych regionów, takich jak obwód królewiecki.
Jakie ograniczenia prędkości obowiązują w Rosji?
Jak wygląda kwestia używania świateł?
Jakie inne przepisy obowiązują w Rosji?
Kiedy po powrocie do Kaliningradu myśleliśmy, że po zobaczeniu tak wielkich kontrastów nic już nie może nas zdziwić, przeżyliśmy kolejne zaskoczenie. Otóż będąc w centrum miasta, postanowiliśmy zjeść kolację i spędzić noc w luksusowym hotelu, żeby sprawdzić ten owiany legendą luksus. Z kolacją nie było wielkiego problemu, ale schody zaczęły się przy próbie zameldowania w hotelu.
Rezerwacje zrobiliśmy wcześniej przez Booking.com, więc pewnym krokiem udaliśmy się do recepcji. Najpierw standardowa procedura, następnie poproszono nas o chwilę cierpliwości. Przyszedł jakiś mężczyzna po cywilnemu, który sprawiał wrażenie oficera policji bądź funkcjonariusza FSB.
Tajniak wyjaśnił nam, że problem polega na tym, iż nie zgłosiliśmy pobytu w tym hotelu przy przekraczaniu granicy. Jednak po dokładnym sprawdzeniu naszych paszportów oraz krótkiej rozmowie o celu pobytu w tym hotelu szczęśliwie udało się zameldować. Samo zameldowanie trwało około 45 minut.
Niestety niepokój związany z całą sytuacją w holu hotelu pozostał już do końca pobytu w tym miejscu. Nawet podczas śniadania następnego dnia odnieśliśmy wrażenie, że jesteśmy cały czas pod obserwacją jakichś służb. Być może było to tylko wrażenie pozostałe po wczorajszym incydencie. Tak czy inaczej był to czas, gdy wszystkim wydawało się, że Rosja zbliża się do reszty Europy i raczej jest na dobrej drodze do demokracji.
Powrót do Polski nie różnił się znacząco od przyjazdu. Znów musieliśmy przejść kontrolę autobusu, bagażu i paszportów. Wszystko szło jednak zdecydowanie sprawniej i odnieśliśmy wrażenie, że chcą się nas po prostu pozbyć. Jako szef szkoły jazdy z Poznania raczej nie polecam teraz swoim kursantom podróży do Rosji, przynajmniej do czasu zakończenia konfliktu zbrojnego na Ukrainie…
Autor: Cezary Drozdowski
Redaktor: Maciej Bukowski
PS Oto, jak możemy Ci jeszcze pomóc: