Jak ważny jest dobry kurs w szkole jazdy w Poznaniu, przekonał się kierowca z Polski, który przeżył chwile grozy. Otóż było już po 23.00, gdy Piotr wjechał ciężarówką w najdłuższy w Niemczech tunel autostradowy w Turyngii, liczący 8 km długości. Na lawecie wiózł dziewięć aut i nic nie zapowiadało dantejskich scen, które chwilę później się tam rozegrały.
Gdy był w głębi tunelu, nagle usłyszał huk, jakby strzeliła opona. Zjechał do zatoczki i sprawdził, co się dzieje. Okazało się, że płonęło koło lawety. Niewiele się zastanawiając, chwycił gaśnicę, którą zdołał tylko przygasić pożar. Chwilę później ogień wybuchnął z nową mocą, kolejno zajmując wiezione na lawecie auta…
Polski kierowca podszedł do punktu SOS w tunelu i chwycił za telefon. Łamanym niemieckim zawiadomił dyspozytora o grożącym niebezpieczeństwie, a następnie — chcąc uniknąć katastrofy z udziałem innych kierowców — ruszył dalej tunelem ku wylotowi. Chociaż do przejechania miał zaledwie 6 km, była to najdłuższa trasa w jego karierze zawodowego kierowcy.
Czy udało mu się wyjechać na zewnątrz i ocalić życie? O tym za chwilę. Najpierw powiedzmy sobie o specyfice jazdy po niemieckich drogach.
Przekraczając zachodnią granicę Polski, miniemy następujący znak:
W zasadzie obowiązują tu tylko dwa ograniczenia prędkości:
Chociaż na autostradach nie ma ograniczeń prędkości (chyba że znaki wskazują inaczej), to istnieje zalecana prędkość, która wynosi do 130 km/h. Oprócz tego w strefach zamieszkania obowiązuje ograniczenie prędkości do 7 km/h.
Zacznijmy od oświetlenia pojazdu. Otóż w Niemczech nie ma obowiązku używania przez całą dobę świateł mijania czy do jazdy dziennej, chyba że wymagają tego warunki drogowe. Z kolei foteliki dziecięce są obowiązkowe dla pasażerów do 12. roku życia, których wzrost wynosi poniżej 150 cm.
Teraz przejdźmy do opon. Niemiecki kodeks drogowy nie wskazuje minimalnej temperatury ani określonego okresu, kiedy pojazdy powinny być wyposażone w opony zimowe. Kierowcy muszą dostosować ogumienie do warunków pogodowych.
Opony zimowe są obowiązkowe w przypadku:
Opony zimowe muszą mieć głębokość bieżnika co najmniej 1,6 mm. Oprócz tego muszą być zamontowane na wszystkich 4 kołach. W przypadku motocykli opony zimowe nie są obowiązkowe bez względu na panujące warunki atmosferyczne.
Opony całoroczne noszące symbol alpejski są uznawane za opony zimowe, a tym samym są dopuszczone do użytku. Złamanie wspomnianych przepisów karane jest mandatem. Karze podlega zarówno kierowca, jak i właściciel pojazdu.
O czym warto pamiętać, brak właściwego ogumienia może poskutkować tym, że w przypadku uczestniczenia w wypadku drogowym możemy napotkać problemy związane z wypłatą odszkodowania.
Zacznijmy od tego, że poruszanie się samochodem osobowym po autostradach w Niemczech jest obecnie bezpłatne. Oprócz tego zarówno przepisy ruchu drogowego, jak i znaki drogowe są podobne do naszych, tak więc w zasadzie nie ma problemu z ich zrozumieniem.
Polskie prawko jest unijnym prawem jazdy, toteż jest pełnoprawnym dokumentem obowiązującym na niemieckich drogach. Tym samym nie jest wymagane prawo jazdy międzynarodowe, które jest wydawane przez wydziały komunikacji na podstawie krajowego prawka.
W wielu miastach w Niemczech, a konkretnie w ich ścisłym centrum, spotykamy tzw. strefy niskoemisyjne, które są oznaczone następującym znakiem:
Do takiej strefy mogą wjeżdżać samochody, które mają następującą nalepkę na szybie:
Nalepkę można nabyć w Polsce, np. w niektórych salonach samochodowych czy też w sieciach partnerskich DEKRA, gdzie jest wydawana na podstawie dowodu rejestracyjnego. Oprócz tego można ją także nabyć na każdej stacji kontroli pojazdów w Niemczech. Otrzymamy ją na tych samych zasadach co w Polsce, czyli okazując dowód rejestracyjny pojazdu.
Jej cena wynosi około 10 euro. W Polsce do tej ceny najczęściej doliczana jest marża, tym samym jej koszt wzrasta do kwoty 80—100 zł.
Nalepki występują w 3 kolorach:
Ich kolor zależy od klasy emisji spalin pojazdu, a tabliczka pod znakiem strefy informuje, z jakimi nalepkami możemy do niej wjechać. Kara za brak nalepki najczęściej wynosi 80 euro.
Chociaż niemieckie autostrady do dziś budzą zachwyt wśród polskich kierowców, to rodzi się pytanie, czy jest on jednak zasłużony… Niestety, ale drogami naszych zachodnich sąsiadów zachwycają się często kierowcy, którzy tylko o nich słyszeli. Do tego grona należą także osoby, które były w Niemczech kilkanaście lat temu, w okresie, kiedy w naszym kraju autostrad i dróg szybkiego ruchu w zasadzie nie było.
Obecnie, pomimo bardzo dużej siatki autostrad w Niemczech, ruch tam jest olbrzymi, a co za tym idzie — często mamy do czynienia z gigantycznymi korkami i utrudnieniami w ruchu. Wiele z tych dróg z powodu wieku użytkowania wymaga remontu, dlatego też utrudnienia z tego powodu nie należą do rzadkości.
Pomimo wielu remontów i — przykładowo — wyłączenia 2 pasów ruchu lub całej nitki na pozostałej części z wykorzystaniem pasa awaryjnego ruch nadal odbywa się minimum dwoma pasami w każdym kierunku. Pasy te są zdecydowanie węższe i obowiązują na nich ograniczenia prędkości, więc tworzą się zatory, ale ostatecznie taka organizacja ruchu powoduje płynniejszą jazdę niż w Polsce, gdzie często wyłącza się 2 pasy ruchu, pozostawiając po jednym w każdym kierunku.
Chociaż na niemieckich autostradach nie obowiązuje odgórne ograniczenie prędkości, to odcinków, na których prędkość jest redukowana znakami, jest naprawdę bardzo dużo. Oprócz tego infrastruktura przy autostradach, która przybiera kształt MOP-ów połączonych często ze stacjami paliw, jest dobrze rozbudowana.
Często są to obiekty kilkudziesięcioletnie, które czasy swojej świetności mają już dawno za sobą, przynajmniej w porównaniu z nowymi i nowoczesnymi obiektami w naszym kraju. Bardzo często parkingi na MOP-ach, szczególnie wieczorami, są zatłoczone i ciężko znaleźć miejsce postojowe, podobnie jak toaletę w budynku. Chociaż trudno w to uwierzyć, do dziś możemy tam spotkać przenośne toalety, znane u nas jako toi toie.
Kultura jazdy jest tam bardzo wysoka, co nie oznacza, że nie da się spotkać niekulturalnego kierowcy ani też wariata łamiącego wszystkie przepisy. Jednak zdecydowana większość kierowców w Niemczech przestrzega ograniczeń prędkości, dlatego też nietrudno zobaczyć na jakieś landówce (lokalnej drodze) sznur samochodów, które jadą z tą samą prędkością wynoszącą 50 km/h.
W Niemczech nie brakuje też fotoradarów. Jeśli przekroczy się dopuszczalną prędkość i zobaczy błysk fleszu, to można spodziewać się mandatu, który przyjdzie na nasz adres w Polsce. W Niemczech nawet niewielkie przekroczenia prędkości, np. o 6 czy 7 km/h, jak najbardziej są rejestrowane i karane.
Wysokość mandatów zależy od:
Niekiedy są to mandaty w wysokości kilkunastu bądź kilkudziesięciu euro, co w dużej mierze świadczy o nieuchronności kary. Fotoradary nie zawsze są oznakowane i można się ich spodziewać w miejscach remontów dróg, gdzie ograniczenie prędkości jest bardzo istotne nie tylko z punktu widzenia bezpieczeństwa ruchu drogowego, ale także zachowania płynności ruchu.
Piotr sunął tunelem swoją ciężarówką z lawetą, którą z każdym kilometrem coraz bardziej zajmowały płomienie. Co jakiś czas słyszał huk opon, a płomienie zbliżyły się do niego na odległość 3 metrów.
Piotr czuł ogromny strach, który przerodził się w kłucie pod mostkiem. Zachował jednak zimną krew i kontynuował jazdę z prędkością 80 km/h, chcąc tym samym uchronić innych kierowców przed karambolem i — być może — śmiercią w płomieniach.
Gdy wyjechał z tunelu, jego ciężarówka przypominała pochodnię na kółkach. Polak zatrzymał ją na poboczu, chwycił telefon, dokumenty i kurtkę, a następnie wyskoczył z kabiny kierowcy.
W oczekiwaniu na przyjazd straży pożarnej wykonał telefon do żony, informując ją o całym zajściu i zapewniając, że wszystko jest OK. Wtedy nawet nie śnił, że stanie się bohaterem mediów niemieckich, które przez wszystkie przypadki odmienią jego dokonania, a szkoły jazdy z Poznania będą podawać go za wzór, jak należy się zachować w takiej sytuacji…
Autor: Cezary Drozdowski
Redaktor: Maciej Bukowski
PS Oto, jak możemy Ci jeszcze pomóc: