
Gdyby Grzegorz odbył kurs w naszej szkole jazdy w Poznaniu, być może uniknąłby tragicznego zdarzenia, którego doświadczył w Szwecji. Jako kierowca TIR-a pojechał tam rozładować towar. Przewoził drut miedziany i aluminiowy, którego wartość opiewała na 22 tyś. euro. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że jest pod obserwacją zorganizowanej grupy przestępczej…
Późnym popołudniem Grzegorz dojechał swym TIR-em do miejscowości Tjoern pod Goeteborgiem. To w tamtejszej fabryce miał rozładować swój towar. Nagle na piaskowej drodze prowadzącej do fabryki pojawił się śniady mężczyzna w żółtej kamizelce z nazwą firmy, do której zmierzał kierowca z Polski. Ruchem dłoni zatrzymał Grzegorza i powiedział po angielsku:
— Nie może pan jechać na firmowy parking, bo jest zajęty przez inne TIR-y. Musi pan pojechać kawałek dalej, gdzie jest „dziki” parking. Tam pan poczeka, aż damy panu znać, że już można podjechać…
Na twarzy Grzegorza pojawiło się zdziwienie. Coś mu nie pasowało, gdyż przyjeżdżał tu nie raz i nigdy nie znalazł się w podobnej sytuacji. Przyszła mu myśl, aby skontaktować się ze spedytorem, ale ją odrzucił.
— OK — rzekł zasmucony po angielsku — pojadę we wskazane miejsce, ale proszę mi obiecać, że wieczorem rozładuję TIR-a i wczesnym rankiem, gdy się wyśpię, będę mógł ruszyć do Polski. — Tutaj posłał śniademu mężczyźnie uśmiech i dodał: — Moja żona Halinka zawsze czeka na mnie w czwartek wieczorem, gdy wracam z trasy. Nie chcę jej sprawić przykrości…
— Proszę się nie martwić — odrzekł tamten. — Wieczorem rozładujemy pana ciężarówkę, aby mógł pan nad ranem ruszyć w drogę…
Grzegorz się uśmiechnął, kiwnął głową na podziękowanie, a następnie ruszył we wskazane miejsce. Nie dość, że dziki parking był pusty, to jeszcze na totalnym pustkowiu. Była to kolejna rzecz, która go zaniepokoiła. Ponownie odrzucił te myśli i wziął do ręki smartfon, aby odpisać na wiadomość od żony…
Czy kierowca z Polski wpadł w zasadzkę grupy rabującej TIR-y? O tym za chwilę. Najpierw odpowiedzmy sobie na pytanie, jak skutecznie zadbać o nasze bezpieczeństwo w czasie wykonywania profesji kierowcy zawodowego…
Wielu kierowców zawodowych codziennie przemierza tysiące kilometrów, jeżdżąc drogami całego świata. Dla jednych jest to sposób na jego zwiedzenie, dla innych możliwość szybkiego zarobku na nowy samochód, mieszkanie czy wymarzony dom. Wiele z tych osób traktuje tę pracę jako przerywnik w życiu, dla innych zaś jest to zawód na kilka, kilkanaście bądź kilkadziesiąt lat.
Rodzi się jednak pytanie, czy jest to bezpieczna praca. Wynika ono z faktu, że przemierzając nierzadko setki tysięcy kilometrów, statystycznie częściej możemy być uczestnikami kolizji czy też wypadku drogowego. Chociaż częściej będziemy w roli poszkodowanego niż sprawcy, i tak niewiele to zmienia, ponieważ zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku możemy zostać poszkodowani.
Statystycznie profesjonalny kierowca częściej jest narażony na klęski żywiołowe, takie jak: pożary, wichury, powodzie, a także na katastrofy budowlane związane z infrastrukturą drogową. Pomimo wielu zagrożeń, które czekają na nas w zasadzie za każdym rogiem czy też zakrętem, jest jeszcze niebezpieczeństwo, którego kierowcy zawodowi obawiają się najbardziej: stanie się ofiarą napaści zorganizowanej grupy przestępczej rabującej TIR-y…
Dla przestępców samochód ciężarowy, popularnie zwany TIR-em, ma bardzo wiele cennych rzeczy do zaoferowania, dlatego gangi trudnią się określonym rodzajem kradzieży.
Co kradną gangi napadające na TIR-y?
Jak najbardziej kradzieże często niosą ze sobą bezpośrednie niebezpieczeństwo dla kierowców tych pojazdów, ale nierzadko także dla postronnych świadków całego zdarzenia, takich jak przypadkowi przechodnie czy inni kierowcy. Bywa i tak, że przestępcy wykorzystują całe zestawy do aktów terrorystycznych, jak to miało miejsce na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie kilka lat wcześniej, co zresztą opisaliśmy na naszym blogu.
Czy można się przed tym uchronić? Jeśli tak, jak to zrobić i na co zwrócić szczególną uwagę? Już odpowiadamy. Oczywiście żadne zabezpieczenie nie gwarantuje 100% skuteczności, ale na pewno warto skorzystać z kilku porad, które mogą skutecznie i wystarczająco poprawić nasze bezpieczeństwo.
Jak się zabezpieczyć przed napaścią na TIR-a?
W czwartek wieczorem Halinka, żona Grzegorza, oczekiwała w kuchni na powrót męża. Była zaniepokojona, że od wczoraj nie miała z nim kontaktu telefonicznego. Ostatnim razem odpisał do niej późnym popołudniem, potem kontakt się urwał. Mąż powinien już być. Niepokój dawał się kobiecie we znaki. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi…
Musiał to być Grzegorz, więc zerwała się na równe nogi i pobiegła go przywitać. Gdy uchyliła drzwi, jej nogi ugięły się, jakby były z waty. Przed nią stał dzielnicowy ze smutną miną. Zaprosiła go do środka. Usiedli w salonie.
— Nie wiem jak to pani powiedzieć — wyrzekł policjant z żalem — ale pani mąż został zamordowany w Szwecji…
Rozległ się głuchy szloch. Kobieta ukryła twarz w dłoniach, a łzy, jedna po drugiej, spływały między jej palcami. Gdy ogarnęła emocje, a trwało to kilkanaście minut, zapytała:
— Jak do tego doszło?
— Nie wiemy zbyt wiele, bo stało się to wczoraj wieczorem, ale wygląda na to, że padł ofiarą grupy napadającej TIR-y. Ukradli drut, który wiózł. Walczył z nimi, ale było ich kilku i uległ ich przewadze. Został ciężko pobity, a następnie uduszony. Sprawcy podpalili ciągnik siodłowy, aby zatrzeć ślady…
Minęło osiem długich lat, nim pojmano jednego ze sprawców napadu. Okazał się nim Rumun imieniem Daniel, który odsiadywał wyrok w swoim kraju. Dzięki międzynarodowej współpracy policja przeanalizowała odciski palców z napadu, które pasowały do wspomnianego Rumuna. Na mocy ekstradycji ściągnięto go do Szwecji, gdzie oskarżono o napaść na polskiego TIR-a, ale nie udowodniono mu morderstwa Polaka.
Halinka pojechała do Szwecji, żeby zabrać głos w czasie procesu. Gdy stanęła na sali sądowej, była cieniem tej kobiety, którą znali znajomi. Łzy spływały po jej policzkach, a usta drżały, gdy wypowiadała te słowa:
— Wysoki sądzie, chociaż minęło osiem lat, nadal tęsknię za mężem. Bez niego nie mam pomysłu na życie, które straciło dla mnie sens… W każdy czwartek oczekuję wieczorem na niego, aż wróci z trasy do domu…
Opowiedzieliśmy tę historię ku przestrodze. Jako szkoła jazdy „Prawko” z Poznania robimy co w naszej mocy, aby pomóc uniknąć naszym kursantom takich dramatycznych sytuacji, które niestety każdego dnia rozgrywają się na drogach…
Autor: Cezary Drozdowski
Redaktor: Maciej Bukowski
PS Oto, jak możemy Ci jeszcze pomóc: